poniedziałek, 9 września 2019

XVII 🍂 Przepisy na ciasto, syrop do kawy i krem z dyni, czyli #PumpkinGirl 🎃

"Autumn is my favourite colour... 🍂 "

Skoro już dostałam dynię, to zajęłam kuchnie na dobre trzy godziny, robiąc te wszystkie, pyszne rzeczy, za które m.in. kocham jesień. 

 

Jesień to moja ulubiona pora roku. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Jesienią  przypadają moje urodziny (teraz też mojego niemęża), świat nabiera pięknych barw, zwłaszcza aleja kasztanowa w mojej rodzinnej wiosce. Jesienią zaczyna się szkoła, którą kiedyś uwielbiałam, jesienią też jest Halloween, a ja wręcz UWIELBIAM klimat tego amerykańskiego święta.
https://www.instagram.com/p/B2MNphdDDuP/

    Jesień, a zwłaszcza jej początek, to też czas nowych sezonów seriali, a także sezon dyniowy! Właśnie z powodu dyni piszę dziś ten post. Chyba już 6 rok z rzędu pojechałam odebrać od dziadka z ogrodu dynię, po czym wparowałam do kuchni na kilka godzin, żeby oddać się mojemu hobby- gotowaniu.

Udało mi się po raz kolejny upichcić ciasto dyniowe, które cieszy się powodzeniem pośród moich znajomych, krem z dyni, który pokochała moja przyjaciółka z uczelni (podobno głód to najlepsza przyprawa oraz najlepszy przyjaciel studenta, ale...) oraz po raz pierwszy zrobiłam syrop dyniowy do kawy, zainspirowana Latte Dyniowym z sieci Starbucks. Pomimo nęcącego smaku(jak myślę, nie piłam), jak zwykle, mój wewnętrzny Sknerus McKwacz podpowiadał mi, abym nie wydawała pieniędzy na kawę w mieście, skoro na pewno jest sposób, aby taka sama powstała w moim domu. Tym sposobem udało mi się zrobić swój własny syrop.

Zapomniałam wspomnieć, że wszystkie tutaj przedstawione przepisy dotyczą dietetycznych dań, ponieważ obecnie jestem na redukcji. Udało mi się zgubić już 5kg, więc nie zaprzepaszczę tego tylko dlatego, że moje przepisy dotyczą pełnokalorycznych dań, prawda?  Podam w przepisie, w którym momencie zamieniłam składnik, nic się nie bój! 

ZACZNIJMY!


 Na pierwszy ogień pójdzie szybka instrukcja na to, jak uzyskać PUREE Z DYNI, które jest niezbędne do stworzenia naszych trzech pyszności.
 To, ile go powstanie, zależy tylko od was. Ja użyłam połowy dyni widocznej na zdjęciu wyżej. 


  •  Dynie należy, jak ja to mówię, wypatroszyć, czyli wydrapać dokładnie miąższ z pestkami, którego nie trzeba wyrzucać. Ja zrobiłam z części maseczkę na twarz, bowiem posiada dużo witaminy A i E. Można użyć na włosy, na usta, na twarz, polecam naturalną pielęgnację! 
  • Wypatroszona dynia musi być pocięta na mniejsze kawałki, ja tnę na paski 15x10 lub trochę mniejsze. Robię to tak, aby zmieścić jak najwięcej na jedną blachę do piekarnika.  
  • Pokrojona dynia ląduje w piekarniku, który należy nagrzać na 180 stopni Celsjusza. 25-30 minut później wciągamy dynie i dokładnie studzimy.
    Ja postawiłam na 15 minut na tarasie. Jesienna, deszczowa pogoda sprzyja dyniowym wypiekom. ♥
  • Jak dynia ostygnie, oddzielamy skórkę od reszty. Tę resztę blendujemy na gładką masę. I już!
 Skoro mamy już puree, możemy zabrać się za pieczenie!


 🎃 CIASTO DYNIOWE 🎃
 
Składniki:
https://www.instagram.com/p/B2MraxkDswt/
  • puree z dyni 700g
  • mąka pszenna 170g
  • mąka kukurydziana 200g
  • 3 jajka kurze 160g
  • oliwa z oliwek 6ml
  • cynamon 5-10g
  • orzechy włoskie 25g (garść)
  • słodzidło- u mnie 15 pastylek słodzika.

     
  • Jeśli nie chcecie dietetycznej wersji, zamiast słodzika dodajcie szklankę cukru i 400g mąki pszennej (lub 500g, jeśli chcecie, aby ciasto było bardziej suche).

 Bez żadnej kolejności dodajcie wszystko do siebie i wymieszajcie na jednolitą masę. Posmarujcie blachę(u mnie okrągła, ok.25cm średnicy) bardzo cienką warstwą masła. Masa ląduje w piekarniku nagrzanym do 180 stopni, na dobre 50 minut. Po około 30 minutach radzę sprawdzić jak się ma, widelcem albo drewnianym patyczkiem. 
Po wyjęciu z pieca musi chwilkę odstać, po czym mozna je posypać cukrem pudrem. 
W zeszłym roku zrobiłam też polewę z dynii.
https://www.instagram.com/p/B2MraxkDswt/
 Wystarczy rozpuścić pół kostki masła, dodać do puree, cukru pudru i cynamonu, i poczekać aż stanie się trochę bardziej gęste- wtedy polać tartę.
Ciasto powinno w środku być zbite i gładkie, o ile nie pokroiliście go od razu po wyjęciu z pieca, jak ja, co widać na zdjęciu po prawej. 
Ma delikatny smak, trochę jak ciasto marchewkowe. Jednak ja je uwielbiam, czekam na nie cały rok.
W zanadrzu mam jeszcze drugą połowę dyni, wiec zrobię z niej puree i zamrożę, na później. Taka mrożonka może spokojnie sobie leżeć miesiąc i wszystko będzie z nią w porządku. 
 
Podam wam jeszcze makro dietetycznej wersji mojego ciasta:
 
 - 148kcal/100g
 - 3,26g tłuszczy
 - 25,55g węglowodanów,
 - 5,03g białka




🎃KREM Z DYNI🎃
 
Do kremu z dynii będziemy potrzebować może 20 wolnych minut i średniej wielkości garnuszka.

Składniki:
www.instagram.com/nelsonadamska
  • puree z dyni 800g,
  • 100-150ml wody,
  • mleko 1,5% 80ml,
  • pieprz czarny- łyżeczka
  • sól- łyżeczkia
  • 1-2 liście laurowe
  • 7-8 kuleczek ziela angielskiego



    Wykonanie jest dziecinnie proste. Do rondelka wrzucamy puree, wodę i mleko, gdy zacznie parować, dorzucamy sól, pieprz, liście laurowe i ziele angielskie. Wszystko mieszami i doprowadzamy do wrzenia. Kiedy to się stanie, zmienjszamy ogień i co jakiś czas mieszamy. 10 minut gotowania wystarczy, jednak najlepsza jest na drugi dzień, jak dokładnie przejdzie przyprawami.

    Podawać można z makaronem, z pieczonymi pestkami dyni albo z małymi pierożkami z serem lub farszem mięsnym(przepis i sposób wykonywania przedstawię bliżej Bożego Narodzenia!). Krem ma bardzo delikatny smak, więc nie smakuje wszystkim. Będzie nieco smaczniejsza, kiedy zamiast mleka, doda się śmietanę 18% (ale też bardziej kaloryczna).

    Zostało nam makro, które w kwestii samej zupy jest boskie:

     - 28kcal/100g
     - 0,14g tłuszczy,
     - 6,91g więglowodanów,
     - 1,2g białka

     🎃SYROP DYNIOWY DO KAWY🎃


    Składniki:
  • cukier wanilinowy(opcjonalnie) 2g
  • puree z dyni 170g
  • cynamon 3g
  • woda 200ml
  • goździki 4 sztuki


    Wymieszać wszystko ze soba w garnuszku i powoli podgrzewać. Ja do tego dodałam 10 pastylek słodzika, ale równie dobrze można dodać np 100g  zwykłego cukru, przez co syrop będzie bardziej gęsty, kiedy ten skarmelizuje.
    Jak woda odparuje, a syrop zgęstnieje, mozna przelać go do słoiczka i odczekać aż ostygnie. Należy trzymać go w lodówce tak długo, aż będzie przyjemnie pachnieć.

    Ja tego nie zrobiłam, bo lubię strukturę puree dyniowego, ale osoby, które nie przepadaj
    ą za "fafołami", mogą podczas przelewania cieczy z garnuszka do słoika, przesączyć ją przez sitko, wtedy będzie to syrop na miarę tych od MONIN.

    Makro:
     - 15kcal/100ml
     - 0,01g tłuszczu
    - 4,35g węglowodanów
     - 0,5g białka





    Z mojej strony to wszystko, mam nadzieję, że użyjecie przepisów i że będzie wam smakować. Jeśli tak, to koniecznie dajcie znać w komentarzu!

    W tej jesienno-dyniowej aurze, ślę buziaki,
     
     Kavvomaniaczka 🍂



    PS Wszystkie zdjęcia są moje, więc jeśli ich użyjesz, podaj proszę przy nim mojego instagrama ( ig: nelsonadamska ), albo adres bloga ( kavvomaniaczka.blogspot.com ).






 












piątek, 6 września 2019

XVI Sesja poprawkowa, wyprowadzka, drugi rok studiów- czyli o AWFie słów kilka...

  " Gram na czas, żeby nie musieć mówić o bolesnej prawdzie..."

 

          Normalnie przywitałbym się, ale skoro to czytasz, to jesteś ALBO zagubionym studentem, który szuka czegokolwiek o swojej WYMARZONEJ uczelni, ALBO nie zdałeś sesji (jak ja), ALBO zaczynasz nowe życie, poprzez wyprowadzenie się i szukasz (jak ja) argumentów, aby się tego nie bać.


  Może zacznę od najłatwiejszej części dla mnie, czyli WYPROWADZKA. Jak się jej nie bać? Nie wiem. Jeśli szukasz odpowiedzi na to pytanie, to tutaj jej nie znajdziesz. Za to mogę ci opowiedzieć, jak wyglądała moja droga do podjęcia tego ogromnego kroku.  

https://www.instagram.com/p/B1ONdZojWvf/
 Zaczęłam marzyć o wyprowadzce jak miałam chyba 9 lat. Z różnych powodów; kłótnie, chęć posiadania własnych zasad, trochę inne wartości, a około 14 roku życia- wyzysk ( jak masz 13-16 lat i uważasz, że Twoi rodzice cię wykorzystują, ponieważ musisz sprzątać, to za przeproszeniem, puknij się w głowę i leć po mopa, bo Twoja mama zapiernicza prawdopodobnie w pracy po 8,9 czy nawet 12 godzin, bo taki ten świat jest okropny. A nawet jeśli nie, to przyda się jej pomoc, a Tobie od zamiatania/mycia podłogi/łazienki (jak umyjesz lustro w łazience, to jest optycznie o 30% czystsza) korona z głowy nie spadnie, a jedynie urośnie większa, bo pomogłeś. Skąd wiem? Sama uważałam, że jestem wykorzystywana, a rodzice chcą ode mnie za dużo). To marzenie cały czas we mnie rosło, towarzyszyło mi gdzieś tam. Jednak dopiero teraz, kiedy mam 20 lat, mogę powiedzieć, że jestem w miarę dojrzałą osoba i wraz z moim partnerem (z którym jednocześnie studiuję), podjęliśmy decyzję, że chcemy razem zamieszkać. I tak, od czerwca, szukaliśmy mieszkania, na które my, studenci, moglibyśmy sobie pozwolić i które jednocześnie nie byłoby jak wyrwane z lat osiemdziesiątych, ze spróchniałymi meblami, odpadającą boazerią i grzybem wokół okien. Dwa dni temu nam się udało, wczoraj byliśmy obejrzeć, a dziś podpisaliśmy umowę rezerwacyjna (to taka umowa pomiędzy najemnica a wynajmującym, która jest zabezpieczeniem dla obu stron. Wpłaca się część kaucji, podpisuje papier i śpi się spokojnie, bo aż do podpisania właściwej umowy, mieszkania jednak nie zgarnie ktoś inny, polecam!). Ostatni tydzień września będzie tym, w którym dostaniemy klucze i będziemy mogli, wraz z moim partnerem, wnosić tam swoje graty. 
Cieszę się w głębi duszy, mam mnóstwo planów na to, co zrobić, aby było tam bardziej przytulnie, co na pewno będzie pokazywać na moim instagramie ( www.instagram.com/nelsonadamska ). Jednak pełnie szczęścia zakłóca mi fakt, że NIE ZDAŁAM SESJI.

 
https://www.instagram.com/p/B2CNcPTDBA4/
SESJA POPRAWKOWA
 Niestety, sesja letnia wypadła w bardzo trudnym dla mnie czasie. Miałam dużo stresu, zajęć i zawaliłam egzaminy. Jednak, jak to mówią moi koledzy i koleżanki, "nie ma spiny, są drugie terminy".  Fakt, są.
 Idzie mi całkiem dobrze, zdaje wszystko tak jak trzeba, ale nie mogę sobie poradzić ze zmorą medycznych kierunków, czyli jak ja to mówię; ANATKA- SRATKA.  
 Zdałam wszystko pięknie w pierwszym terminie, tak jak Eugeniusz Piasecki przykazał, ale w drugim semestrze...powinęła mi się noga. Nie udało mi się uzbierać punktów w semestrze z kolokwiów, ale semestralkę zdałam. Egzaminu końcowego ( materiał z I i II semestru), nie. We wtorek mam na to ostatnia szansę, co bardzo mocno ogranicza moją umiejętność śmiania się. Stres to moja zmora, wszystkie moje protipy antystresowe z liceum są warte tyle, co ściąga nakolosie z mgr M. od anatomii (NIC). 
 Tak naprawdę nie czuję wstydu. Każdemu się może zdarzyć, a nie zawaliłam, bo się nie uczyłam, bo uczyłam się sporo. Więc nie mam sobie nic do zarzucenia. No, może za bardzo się stresuje i pisze niezbyt czytelnie ( a może Pani doktor, która oceniała moj
ą pracę, po prostu nie mogła się doczytać?).

 "SIŁA, KREW, AWF!" czyli o cyrku na kółkach, tym razem bez studentów w roli głównej.
Pierwsza sprawa- jak możesz jechać na ADAPCIAKA AWFu, jedź koniecznie! Moje najlepsze koleżanki na uczelni poznałam właśnie na tym obozie.
Druga jest taka, że jeśli jesteś anty-sportowcem, to naprawdę, nie idź tutaj. Był taki miesiąc, że miałam 6 treningów w ciągu 5 dni. Nie ma taryfy ulgowej, zwolnień ani "furtek", przez które możesz uciec. Znienawidzisz swoje życie, jeśli nie lubisz sportu i olejesz tę uczelnię już po pierwszym semestrze, a w IV nie ma zajęć sportowych w ogóle. 
Ja dzięki tej uczelni wróciłam do pływania i wkręciłam się ostro w jazdę figurową na łyżwach. Ale ja lubię sport. 
Żeby krótko opisać relację wykładowca- student na AWFie, opiszę jedną, bardzo krótką anegdotkę z uczelni. 
ąhttps://www.instagram.com/stories/highlights/17982338818093937/
W czerwcu, na jego początku,pisaliśmy egzamin końcowy z FiPZu. Przedmiot omawiający sport ze strony statystycznej i przedstawiający jego wagę w życiu.
Wyniki przyszły w ten wtorek, a drugi termin jest w następn
ą środę. Na udostępnienie ocen są, klasycznie, dwa tygodnie. 
Uważam, że ta krótka historyjka idealnie przedstawia, na jak wielu kółkach jedzie ten nasz cyrk, którego piękno możecie obejrzeć na zdjęciu obok (na drugim tle. Często są organizowane akcje promocyjne przez np. banki. Tutaj mamy watę cukrową z jednej z takich akcji.).

 Pomimo wielu wad oraz katorgi, jaka przechodzę przez anatke-sratke, za nic nie zmieniłabym decyzji. Czuję, że to jest to, co powinnam robić, zwłaszcza po półtora tygodniowych praktykach, które odbyły się na początku sierpnia. Może ćwiczenia na sali nie są dla mnie(chociaż,kto wie, co się okaże, jeśli poznam więcej technik w kolejnych semestrach), ale siedzenie w papierach, fizykoterapia i wspieranie ludzi, zwłaszcza starszych, to zdecydowanie moja droga. 
Pewnie teraz czyta to mój partner i śmieje się w duchu, bo od kiedy zaczęła się sesja poprawkowa mówię, że te studia to nie dla mnie, że nie dam rady, że nie chce, że be, że fu, ale... wiem, że nie odpuszczę tej drogi, tej uczelni i tego wszystkiego, co już osiągnęłam, nawet jeśli musiałabym zjeść mój podręcznik do anatomii. 

 Tym optymistycznym akcentem kończę mój wpis. Mam nadzieję, ze rozwiał jakieś watpliwości, a jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to zadawajcie je śmiało, napisze kolejny post.


 Trzymajcie się ciepło w tej pre- jesiennej aurze!

Kavvomaniaczka ♥


 

czwartek, 27 lipca 2017

XV Nie umiałam pisać...

"Nie wiem, czy mam się zabić, czy może zaparzyć kolejną kawę?"


Nie mam pojęcia, od czego zacząć. Może od tego, co mnie skłoniło do stworzenia tego posta. Podsyłam wam link



  Na pewno ktoś czytał wpis tej autorki. Na pewno są wśród was osoby, które on uderzył tak jak mnie. Głownie wpłynęła na mnie wzmianka o tym, że "blogereczki" nie potrafią pisać. Spowodowało to taki wybuch w mojej głowie. Doprowadziło do całkowitej zmiany moich schematów i poglądów. Mam teraz taki chaos w głowie, że nie wiem jakim cudem to piszę. Chyba tylko takim, że po prostu przepisuję to, co mi umysł na palce zanosi. 

 Miałam kilka podejść do blogowania. Kilka różnych. Fanfiction, "pamiętniczek" czy fashionblog. Jedyne, z czego do teraz jestem zadowolona, to moje fanfiction, które pisałam od pierwszego przeczytania Harry'ego Potter'a, czyli od czwartej klasy podstawówki. Jak na dzieciaczka, którym wtedy byłam, bardzo dobrze opisywałam świat, który widziałam.
 Posiadam kilka książek, które trafiły "do szuflady". Pisanie po prostu sprawia mi przyjemność. Zapomniałam o tym, zakładając tego bloga. Powstał tylko dlatego, że chciałam zdobyć popularność. A to był największy błąd, który mogłam popełnić...


 Na dysku bloggera jest sporo wersji roboczych postów, które zaczęłam, lecz nie potrafiłam skończyć. Każde podejście kończyło się tym samym- niechęcią, złością i znudzeniem. Podczas pisania tamtych tekstów nie odczuwałam żadnej przyjemności. Pisałam, aby coś napisać. Tworzyłam, by coś stworzyć. To było złe. Zabiłam w sobie pasję, którą rozwijałam od... siedmiu lat. Czy można zrobić sobie większą krzywdę, niż zabić część siebie?

Teraz piszę prosto z serca i w sumie po raz pierwszy od miesięcy czuję się dobrze z klawiaturą pod palcami. Znów pozwala mi to pozbierać myśli i wyrobić własną opinię. W prawdzie, nie było ze mną tak źle. Do wakacji prowadziłam mojego studygrama z prawdziwym zaangażowaniem. Wstawiałam zdjęcia i umieszczałam pod nimi moje przemyślenia dokładnie tak, jak chciałam. Nie dla popularności, ale dla samych zdjęć i kontaktu z ludźmi. Prawdopodobnie dlatego, przez ostatni rok, zdobyłam ponad 500 obserwatorów.

 Tutaj jest dość biednie. Ale już mnie to nie obchodzi. Bo zauważyłam, że gwarancją na sukces, jest serce włożone w pracę. Jeśli nie będę kochać moich wpisów, to nikt ich nawet nie polubi. Muszę zmienić tego bloga, tak jak zmieniłam moje życie. Razem ze ścięciem włosów, odcinam się od tamtych wpisów. Od teraz będzie można to przeczytać tylko to, co podyktuje mi serduszko. Jebać popularność. Po co to komu. PASJA jest tym, co powinno się tu liczyć.

Dziękuję, że przeczytałeś moje wypociny. Dużo to dla mnie znaczy.  ♥ 

Nela

środa, 28 czerwca 2017

XIV SummerTime ♥

"Wschód słońca najlepiej oblewać filiżanką dobrej kawy"

Wakacje kojarzą mi się ze słońcem, ciepłem, wodą, zabawą i kremem z filtrem. Także z lodami, odpoczynkiem, polskim morzem i wstydem związanym w pokazaniem się w stroju kąpielowym. Te wakacje będą inne.

  Ale dlaczego będą inne. To dobre pytanie. Ten rok, druga klasa liceum, dużo we mnie zmieniły. We mnie, w moim życiu i w moim postrzeganiu świata.
  Zawsze byłam osobą niepewną siebie, zakompleksioną, szukającą sympatii każdego. W tym roku to się zmieniło.
  Schudłam. Dziesięć kg i to jeszcze nie koniec. Nie stosuje jakiejś specjalnej diety. Po prostu ćwiczę i ograniczam ILOŚĆ nie RODZAJ spożywanego jedzenia. Siłownia stała się moim hobby, a co za tym idzie, zaczęłam zajmować się czymś innym niż użalaniem się nad sobą :p

  W te wakacje skupiam się na NAUCE. Nawet na wyjazd do Chorwacji ( pierwszy raz za granicę!♥)zabieram ze sobą podręcznik!

KOBIETA DOSKONAŁA JUŻ CZEKA!
TO "BIOLOGIA NA CZASIE" CZĘŚĆ TRZECIA! 

  Muszę skupić się na nauce i uzupełnieniu braków. Zaczynam za dwa miesiące trzecią klasę liceum. Matura. Na biologii zaczynamy, a właściwie już zaczęliśmy człowieka. Nie będzie czasu na dokładne powroty np. do roślin.
 Chorwacja. Spełnienie mojego marzenia. Wakacje za granicą po raz pierwszy w życiu ♥ Mam zamiar strzaskać się na mahoń :D 
  Stresuję się maturą. Niedawno dopadł mnie ten stres :/ Mam świadomość tego, jak dużo powtórek mnie czeka w te wakacje, a do tego wyjazdy i praca. Muszę dać radę, ale brakuje mi motywacji. Może odpoczynek nad lazurową wodą da mi energię ♥ Do tego czasu nie mam zamiaru zmuszać się do nauki. Dobrze wiem, że nie da to żadnych efektów, a to przecież nie o to chodzi!
  

Obiecam wam recenzję popularnych kosmetyków, a więc oto ona:

♥ SUCHY SZAMPON "BATISTE" okazał się totalną klapą. Nie unosił ani nie "odtłuszczał" włosów. Wyglądały tak samo jak przed użyciem, a jedyny plus, jaki mu przyznaję, jest za piękny zapach.

♥ OLEJ KOKOSOWY stał się nieodłącznym składnikiem za równo w kuchni jak i w łazience. Działa cuda z rzęsami. Regularne, co wieczorne stosowanie sprawiło, że są długie do nieba!
Olej ten nie gromadzi się jako tkanka tłuszczowa, tylko do razu zmienia się w energię, dlatego to MUST HAVE jeśli chodzi o poranne jajka :3

♥ KAKAOWE MASŁO DO CIAŁA "CIEN" jest niedrogie, pięknie pachnie, doskonale nawilża i przygotowuje skórę na letnie słońce. Czego chcieć więcej? :3 

♥ PLASTRY NA WĄGRY to absolutny bubel. Nie mam nic pozytywnego do powiedzenia na ich temat. Nie było widać żadnej poprawy, do tego są okropnie nie opłacalne :/

Niedługo zrobię podobną recenzję, bo kupiłam sobie maseczkę w płachcie, a wiem, że niektóre dają efekty już po jednorazowym użyciu :D Do tego wypróbuję sposób Aniołków Victoria Secret na gładkie nogi. Jeśli się sprawdzi, na pewno go wam tu opiszę. Jestem okropnie ciekawa, czy to działa. Była bym prze szczęśliwa, gdyby to się udało. 


NA TEN MOMENT ŻYCZĘ WAM CUDOWNYCH WAKACJI, ZAPRASZAM NA MOJEGO STUDYGRAMA ( kryptonim.medycyna ), JEŚLI JESTEŚCIE CIEKAWI MOICH WAKACYJNYCH POSTĘPÓW W NAUCE I... DO NAPISANIA! ♥

Nela ♥



sobota, 15 kwietnia 2017

XIII Najmniej lubiane święta? / Test popularnych kosmetyków


''Szczęście jest jak ka­wa. Cza­sami zbyt gorzkie, zaw­sze ożyw­cze, a łap­czy­wie pi­te - parzy. ''

Przychodzi wiosna, a wraz z nią- Wielkanoc. Czyli chyba najbardziej znielubione święto w mojej religii.

Chyba nie muszę mówić, ile zamieszania w codzienny grafik wprowadzają święta Wielkanocne. Budzimy się nagle, że zaraz trzeba będzie biec ze święconką do kościoła, żeby potem jeść te zimne, stare i malowane jajka, suchy na wiór chleb, i jeszcze bardziej suchą babkę. Póki byłam dzieckiem, Wielkanoc była dla mnie kolejnym pretekstem do dostania prezentu i włóczenia się z samego rana po jeszcze wilgotnym po nocy ogrodzie. Jednak teraz te święta są pretekstem tylko to wyeksmitowania pajęczych współlokatorów zza szaf.



Dzisiaj, zamiast uczestniczyć w szkolnych rekolekcjach (dziękuję mamie za taki układ, bo chyba nie ma większego kiczu niż rekolekcje w szkole), wyprałam firany oraz ciuchy zalegające w koszu, wymyłam półki w pokoju i teraz piszę ten post, jednym okiem zerkając na siostrę robiącą plakat. Uff... Strasznie produktywnie zaplanowałam ferie wiosenne. Pierwszy dzień po powrocie czeka mnie cudowny sprawdzianik z chemii(temat wspaniały- redoksy ♥ ), z biologi ( fizjologia zwierząt) oraz dwie poprawy z angielskiego(w szkole w ogóle mi nie idzie, ale jak z kimś rzomawiam lub mam korepetycje, to wręcz przeciwnie :D). Do tego muszę przeczytać "Lalkę", Bolesława Prusa. Absolutnie mi się nie chce, ale czego się nie robi dla marzeń.



♥Jeśli ktoś jest ciekaw moich postępów w nauce lub sam szuka motywacji, zapraszam na mojego studygrama- kryptonim.medycyna. ♥


Ale wracając do Wielkanocy:Jak u was w domu się obchodzi/ obchodziło te święta? U mnie, aby "zajączek" przyniósł prezencik w postaci małego upominku, np kredek, musiałam zrobić gniazdko- z krepiny, gałązek lub materiału. Jeśli tego nie zrobiłam, czekało mnie szukanie po całym domu, a jako że byłam dość gapciowym dzieckiem, potrafiłam to robić naprawdę długo 😀
Dzisiejszy dzień jest dziwny. Słońce pięknie świeci, chciało by się iść na rower albo spacer, ale w momencie, gdy otwiera się drzwi, dostaje się potężną falą zimna- nawet krótki spacer z psem jest katorgą. Chciałabym już móc otworzyć szeroko drzwi balkonowe i pisać sobie post lub opowiadanie, ale boję się, że urwie je wiatr lub zamarznę :I


Moja dieta trochę podupadła- w ten weekend miałam dwie osiemnastki pod rząd i mimo że zjadłam mało słodkich i wysokokalorycznych rzeczy, jakoś nie mogę wrócić do tego co było wcześniej. Nie umiem się powstrzymać, aby zjeść np. odrobinę makaronu. Ale zapijam to wszystko kawą, która dzięki Bogu w mojej diecie jest dozwolona bez żadnych ograniczeń. Co nie zmienia faktu, że trochę dobija mnie mój brak samokontroli. Ale nie poddajemy się! Już 8 kilogramów straciłam, dam radę jeszcze 6! Trzymajcie za mnie kciuki, bo to bardzo dla mnie ważne ♥ Jeśli chcecie, napiszę o mojej diecie lub nagram o niej film. Jest naprawdę świetna, łatwa do przyswojenia i cudowna do wytrzymania. Dajcie tylko znać :3



To by było na tyle w dzisiejszym wpisie, do kiedyś! ♥


Nela♥

PS Mam dla was małą niespodziankę!

Ostatnio byłam na zakupach i zainwestowałam w kilka popularnych "kosmetyków". Między innymi olej kokosowy czy plastry na wągry. Zrobię dla was mały teścik i za jakiś czas wstawię zdjęcia efektów przed i po rozpoczęciu pielęgnacji :3 
Wśród moich wybranków znalazł się też suchy szampon. który jest rozchwytywany przez dziewczyny. Jak narazie średnio się dogadujemy, ale zobaczymy, co będzie dalej :D Kupiłam też masło do ciała o zapachu kakaa i jestem zachwycona *.* Ponoć ma też wydobyć delikatny brąz skóry ( w co średnio wierzę). Plusem testowanych przezemnie kospetyków jest ich niska cena, więc jeśli zrobią na mnie wrażenie, na pewno kupię je powtórnie ♥

niedziela, 2 kwietnia 2017

XII Wiosna za pasem....

"I ślubujesz mi uśmiech przy porannej kawie, parasol w deszczu i stokrotki na wiosnę{...}"


Przyszła wiosna, za oknem widzę pas kwitnącej zieleni, jak wstaję o 5:20 to już nie jest tak ciemno, dzisiaj było 20 stopni Celsjusza i nawet to, że jutro już ma być tylko piętnaście, nie zepsuje mi humoru ♥


 Z okazji początku wiosny, w tę piękną niedzielę, razem z rodzinką pojechałam na Cytadelę w Poznaniu ( kto nie był, tego zachęcam). Widok radosnych dzieci, spacerujących ludzi i zakup nowych butów odświeżyły mi umysł. W mojej głowie narodziło się pytanie:

Co ja robię ze swoim życiem?

Całe dnie i noce poświęcam nauce. Jedyna osoba, z którą się widuję poza szkołą, to mój chłopak. Chodzę na siłownię, ale trening robię szybko, aby zdążyć na korepetycje. Wracam do domu, zamykam się w pokoju i się uczę.
A TO PRZECIEŻ OSTATNIE MIESIĄCE MOJEGO DZIECIŃSTWA!
7 października skończę osiemnaście lat. Skończy się bezpieczeństwo. Nie będę już taka nietykalna. Wszystko, co będę robić, będzie niosło ze sobą ryzyko.
Za niecałe pół roku zaczynam klasę maturalną. Wtedy o śnie, czasie wolnym i zabawie będę mogła zapomnieć. Więc dlaczego marnuję teraz? Przecież to ostatni czas, gdy mogę się wyszaleć, zabawić i wygłupiać. Mam tyle małych marzeń, a za kilka miesięcy one przepadną.

  • Chciałabym odwiedzić kawiarenki koło Starego Rynku, 
  • zjeść prawdziwe sushi w restauracji, 
  • pójść na festiwal kolorów, 
  • przeczytać tyle książek, 
  • zobaczyć tyle seriali, 
  • iść na koncert...
 A to tylko niektóre z marzeń, na które mam tak mało czasu... Trudno mi będzie zmienić plan mojej egzystencji. Do teraz wstawałam rano, piłam kawę, szłam do szkoły, 3 raz w tygodniu odwiedzałam siłownię i dwa razy miałam korepetycję, wracałam do domu, siadałam do biurka, kilka godzin się uczyłam i szłam spać. I od nowa. I tak od września. Jedyną odskocznią był mój chłopak i studygram ( www.instagram.com/kryptonim.medycyna ) . Moi przyjaciele się odsunęli, jakoś utraciłam ich w tej szkolnej rutynie. Mam zamiar odzyskać dawną siebie. To, że jestem na biochemie nie czyni mnie od razu studentem medycyny! Muszę kiedyś żyć!
Tyle piękna do okoła, zimno już nie jest wymówką. Czas zacząć uprawiać jogę, którą tak kochałam, czas zacząć pić wodę i wyjść na słońce!
Muszę się pozbyć tego zombie, którym się stałam!
Może nadchodzące ferie wiosenne mnie obudzą z tego snu, tak do końca... bo inaczej niebawem umrę w moim własnym świecie plannerów, kalendarzy, podręczników i wiecznego niedospania.

 Życzcie mi powodzenia, bo czeka mnie trochę pracy. Przez siedem miesięcy ta okropna rutyna wrosła we mnie jak korzeń...

  Nela ♥

wtorek, 14 lutego 2017

XI UAM czyli wizyta na Collegium Biologicum...

 

"Cała nasza nauka, w porówna­niu z rzeczy­wis­tością, jest pry­mityw­na i dziecin­na - ale na­dal jest to naj­cenniej­sza rzecz, jaką posiadamy. "


W walentynki razem z moją klasą odwiedziłam Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jako klasa o profilu medycznym, naszym celem było Collegium Biologicum - wydział biologii.


Tego dnia został zaplanowany dla nas wykład oraz kilka zajęć warsztatowych. W pierwszej kolejności wzięliśmy udział w wykładzie, którego tematem były metody analizy DNA w biologi sądowej. Zajęcia prowadziła pani profesor Mirosława Dabet, która przedstawiła nam, w jaki sposób działa Pracownia Biologii Molekularnej, która mieści się na uniwersytecie i zajmuje się takimi kwestiami jak izolowanie próbek DNA z dowodów czy też wyliczanie prawdopodobieństwa powtarzalności kodu genetycznego w stosunku do całej ludzkości.



Po wykładzie podzieliliśmy się na dwie grupy. Jedna z nich, razem z profesor Sobkowiak (nauczycielka wf-u), udała się na zajęcia warsztatowe dotyczące wirusów i sposobów ich rozprzestrzeniania oraz wykorzystania, natomiast druga z nich, pod opieką naszej wychowawczyni- profesor Ulanickiej, zajęła się światem mikrobów. Zajęcia w laboratoriach odbywały się w bardzo sterylnych warunkach. Cała nasza klasa pozbawiła uniwersytet góry rękawiczek jednorazowych oraz tipsów (  nakładek jednorazowego użytku na pipety, służące do nakraplania płynów).

Warsztaty z wirusologii okazały się przyjemną formą powtórki tematu z początku roku szkolnego. 
Następne zajęcia, na jakie udała się moja grupa, nosiły tytuł "Jak rozwiązać problemy biologiczne za pomocą komputera".
Zastanawialiśmy się nad definicją słowa "bioinformatyka", poznaliśmy kilka programów umożliwiających odczytanie sekwencji DNA, sprawdziliśmy, czy w Parku Jurajskim zostało wykorzystane DNA dinozaura oraz zagraliśmy w gry które, jak się okazuje, są w stanie wspomóc naukowców w ich pracy. 

Trzecie i ostatnie warsztaty, w których braliśmy udział, odnosiły się do tematu modyfikacji genetycznych. Za pomocą odpowiednich enzymów, zwanych restrykcyjnymi, udało nam się "pociąć" cząsteczkę DNA a następne zbadać, jaki jest to rodzaj "cięcia". Rozmawialiśmy także o celach, sposobach i wynikach zmiany genów, poznaliśmy drogę, jaką musi przejść kosmetyk czy lek, zanim dostanie się do sprzedaży i zobaczyliśmy fluorescencyjne rysunki widziane pod ultrafioletem.

 Łącznie spędziliśmy na uniwersytecie pięć i pół godziny. Warsztaty pokazały nam biologię od innej strony, nie tylko tej podręcznikowej. To była nasza kolejna wyprawa na ten uniwersytet, a z każdą kolejną odkrywamy coraz ciekawsze strony uczelni. Mamy nadzieję, że jeszcze nie raz odwiedzimy Collegium Biologicum i weźmiemy udział w kolejnych warsztatach, które pozwolą nam poznać otaczający nas świat, dosłownie od podszewki!

Kavvomaniaczka ♥