wtorek, 19 kwietnia 2016

II Praktyki w przychodni i kawowy szok

  Zastanawialiście się kiedyś, ile kawy dziennie pije się w przeciętnej przychodni lub szpitalu? Nie? Ja owszem. MNÓSTWO!

 Miałam okazję być dziś na praktykach w pobliskiej przychodni i poczułam się mile zaskoczona, kiedy zaproponowano mi kawę. Po przejściu do "kantorka", w którym lekarze przykładowo, spędzali przerwy w pracy, rzuciły mi się w oczy kubki po kawie stojące, no cóż, wszędzie. W gabinecie lekarza, który udzielał mi praktyk (laryngologia i alergologia), także stał jeden kubek, swoją drogą, bardzo uroczy, biały z namalowaną różową falbanką. Należał on do pielęgniarki, która zajmowała się sprzętem w gabinecie szanownego pana lekarza medycyny, który był opiekunem moich praktyk.

 Siedziałam sobie na krzesełku i obserwowałam, jak pan Staszek bada pacjentów. Zarówno małe dzieci, w wieku 4-5 lat, jak i osoby w wieku emerytalnym. Czy ktokolwiek z was widział kiedyś ulgę na twarzy lekarza, gdy wyjdziecie z gabinetu niosąc same dobre wieści? Nie? Ja widziałam. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się tego. Szeroki uśmiech na twarzy i błysk w oczach- nie widziałam tego wcześniej u żadnego lekarza. Być może trafiałam na samych gburów.

Lekarze zawsze wydawali mi się przygnębieni, z deka aspołeczni i zmęczeni życiem. Dzisiejszy staż pokazał mi, że to nie jest prawda nawet w najmniejszym stopniu. W poprzednim poście napisałam o rodzajach kaw przyporządkowanych do osobowości ludzi. Myślę, że lekarze po proatu przykrywają się taką warstwą śmietanki na czas pracy, bo wiele ludzi prędzej zaufa osobie wyglądającej ponuro, niż takiej z szerokim uśmiechem na ustach i emanującej radością. Sed lex, dura lex. 

Do dzisiaj chciałam być lekarzem, bo tak. Bo dobre zarobki. Bo dobra przyszłość dla mnie i planowanej rodziny. Bo szacunek.
Jednak dzisiaj zobaczyłam w tym drugie dno. Widziałam ludzi, którzy potrzebują pomocy, którzy chcą ratunku i przyszli po niego do lekarza. Obdarzają go zaufaniem i wierzą, że ich wyleczy. Zrozumiałam, jak ważna jest praca lekarza medycyny. Jak bardzo potrzebna i jak bardzo ceniona. Gdyby ktoś mnie teraz zapytał, dlaczego chcę być lekarzem, powiedziała bym- "Ponieważ chcę ratować ludzi".


Potrzebowałam tego. Moje liceum jest naprawdę bardzo wymagające. Przez następne dwa tygodnie, codziennie będę się mierzyć ze sprawdzianem z mniej lub bardziej ważnego dla mnie przedmiotu. W takich warunkach często zdarza mi się myśleć, że mam dość i rzucę szkołę. Że nie nadaję się na lekarza, a ta ilość nauki jest dla mnie zbyt wielką górą do zdobycia. Dzisiejsze praktyki pokazały mi jednak, że warto. Warto, ponieważ ratowanie ludzi jest właśnie tym, co chcę robić.


Kavvomaniaczka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz