czwartek, 27 lipca 2017

XV Nie umiałam pisać...

"Nie wiem, czy mam się zabić, czy może zaparzyć kolejną kawę?"


Nie mam pojęcia, od czego zacząć. Może od tego, co mnie skłoniło do stworzenia tego posta. Podsyłam wam link



  Na pewno ktoś czytał wpis tej autorki. Na pewno są wśród was osoby, które on uderzył tak jak mnie. Głownie wpłynęła na mnie wzmianka o tym, że "blogereczki" nie potrafią pisać. Spowodowało to taki wybuch w mojej głowie. Doprowadziło do całkowitej zmiany moich schematów i poglądów. Mam teraz taki chaos w głowie, że nie wiem jakim cudem to piszę. Chyba tylko takim, że po prostu przepisuję to, co mi umysł na palce zanosi. 

 Miałam kilka podejść do blogowania. Kilka różnych. Fanfiction, "pamiętniczek" czy fashionblog. Jedyne, z czego do teraz jestem zadowolona, to moje fanfiction, które pisałam od pierwszego przeczytania Harry'ego Potter'a, czyli od czwartej klasy podstawówki. Jak na dzieciaczka, którym wtedy byłam, bardzo dobrze opisywałam świat, który widziałam.
 Posiadam kilka książek, które trafiły "do szuflady". Pisanie po prostu sprawia mi przyjemność. Zapomniałam o tym, zakładając tego bloga. Powstał tylko dlatego, że chciałam zdobyć popularność. A to był największy błąd, który mogłam popełnić...


 Na dysku bloggera jest sporo wersji roboczych postów, które zaczęłam, lecz nie potrafiłam skończyć. Każde podejście kończyło się tym samym- niechęcią, złością i znudzeniem. Podczas pisania tamtych tekstów nie odczuwałam żadnej przyjemności. Pisałam, aby coś napisać. Tworzyłam, by coś stworzyć. To było złe. Zabiłam w sobie pasję, którą rozwijałam od... siedmiu lat. Czy można zrobić sobie większą krzywdę, niż zabić część siebie?

Teraz piszę prosto z serca i w sumie po raz pierwszy od miesięcy czuję się dobrze z klawiaturą pod palcami. Znów pozwala mi to pozbierać myśli i wyrobić własną opinię. W prawdzie, nie było ze mną tak źle. Do wakacji prowadziłam mojego studygrama z prawdziwym zaangażowaniem. Wstawiałam zdjęcia i umieszczałam pod nimi moje przemyślenia dokładnie tak, jak chciałam. Nie dla popularności, ale dla samych zdjęć i kontaktu z ludźmi. Prawdopodobnie dlatego, przez ostatni rok, zdobyłam ponad 500 obserwatorów.

 Tutaj jest dość biednie. Ale już mnie to nie obchodzi. Bo zauważyłam, że gwarancją na sukces, jest serce włożone w pracę. Jeśli nie będę kochać moich wpisów, to nikt ich nawet nie polubi. Muszę zmienić tego bloga, tak jak zmieniłam moje życie. Razem ze ścięciem włosów, odcinam się od tamtych wpisów. Od teraz będzie można to przeczytać tylko to, co podyktuje mi serduszko. Jebać popularność. Po co to komu. PASJA jest tym, co powinno się tu liczyć.

Dziękuję, że przeczytałeś moje wypociny. Dużo to dla mnie znaczy.  ♥ 

Nela

środa, 28 czerwca 2017

XIV SummerTime ♥

"Wschód słońca najlepiej oblewać filiżanką dobrej kawy"

Wakacje kojarzą mi się ze słońcem, ciepłem, wodą, zabawą i kremem z filtrem. Także z lodami, odpoczynkiem, polskim morzem i wstydem związanym w pokazaniem się w stroju kąpielowym. Te wakacje będą inne.

  Ale dlaczego będą inne. To dobre pytanie. Ten rok, druga klasa liceum, dużo we mnie zmieniły. We mnie, w moim życiu i w moim postrzeganiu świata.
  Zawsze byłam osobą niepewną siebie, zakompleksioną, szukającą sympatii każdego. W tym roku to się zmieniło.
  Schudłam. Dziesięć kg i to jeszcze nie koniec. Nie stosuje jakiejś specjalnej diety. Po prostu ćwiczę i ograniczam ILOŚĆ nie RODZAJ spożywanego jedzenia. Siłownia stała się moim hobby, a co za tym idzie, zaczęłam zajmować się czymś innym niż użalaniem się nad sobą :p

  W te wakacje skupiam się na NAUCE. Nawet na wyjazd do Chorwacji ( pierwszy raz za granicę!♥)zabieram ze sobą podręcznik!

KOBIETA DOSKONAŁA JUŻ CZEKA!
TO "BIOLOGIA NA CZASIE" CZĘŚĆ TRZECIA! 

  Muszę skupić się na nauce i uzupełnieniu braków. Zaczynam za dwa miesiące trzecią klasę liceum. Matura. Na biologii zaczynamy, a właściwie już zaczęliśmy człowieka. Nie będzie czasu na dokładne powroty np. do roślin.
 Chorwacja. Spełnienie mojego marzenia. Wakacje za granicą po raz pierwszy w życiu ♥ Mam zamiar strzaskać się na mahoń :D 
  Stresuję się maturą. Niedawno dopadł mnie ten stres :/ Mam świadomość tego, jak dużo powtórek mnie czeka w te wakacje, a do tego wyjazdy i praca. Muszę dać radę, ale brakuje mi motywacji. Może odpoczynek nad lazurową wodą da mi energię ♥ Do tego czasu nie mam zamiaru zmuszać się do nauki. Dobrze wiem, że nie da to żadnych efektów, a to przecież nie o to chodzi!
  

Obiecam wam recenzję popularnych kosmetyków, a więc oto ona:

♥ SUCHY SZAMPON "BATISTE" okazał się totalną klapą. Nie unosił ani nie "odtłuszczał" włosów. Wyglądały tak samo jak przed użyciem, a jedyny plus, jaki mu przyznaję, jest za piękny zapach.

♥ OLEJ KOKOSOWY stał się nieodłącznym składnikiem za równo w kuchni jak i w łazience. Działa cuda z rzęsami. Regularne, co wieczorne stosowanie sprawiło, że są długie do nieba!
Olej ten nie gromadzi się jako tkanka tłuszczowa, tylko do razu zmienia się w energię, dlatego to MUST HAVE jeśli chodzi o poranne jajka :3

♥ KAKAOWE MASŁO DO CIAŁA "CIEN" jest niedrogie, pięknie pachnie, doskonale nawilża i przygotowuje skórę na letnie słońce. Czego chcieć więcej? :3 

♥ PLASTRY NA WĄGRY to absolutny bubel. Nie mam nic pozytywnego do powiedzenia na ich temat. Nie było widać żadnej poprawy, do tego są okropnie nie opłacalne :/

Niedługo zrobię podobną recenzję, bo kupiłam sobie maseczkę w płachcie, a wiem, że niektóre dają efekty już po jednorazowym użyciu :D Do tego wypróbuję sposób Aniołków Victoria Secret na gładkie nogi. Jeśli się sprawdzi, na pewno go wam tu opiszę. Jestem okropnie ciekawa, czy to działa. Była bym prze szczęśliwa, gdyby to się udało. 


NA TEN MOMENT ŻYCZĘ WAM CUDOWNYCH WAKACJI, ZAPRASZAM NA MOJEGO STUDYGRAMA ( kryptonim.medycyna ), JEŚLI JESTEŚCIE CIEKAWI MOICH WAKACYJNYCH POSTĘPÓW W NAUCE I... DO NAPISANIA! ♥

Nela ♥



sobota, 15 kwietnia 2017

XIII Najmniej lubiane święta? / Test popularnych kosmetyków


''Szczęście jest jak ka­wa. Cza­sami zbyt gorzkie, zaw­sze ożyw­cze, a łap­czy­wie pi­te - parzy. ''

Przychodzi wiosna, a wraz z nią- Wielkanoc. Czyli chyba najbardziej znielubione święto w mojej religii.

Chyba nie muszę mówić, ile zamieszania w codzienny grafik wprowadzają święta Wielkanocne. Budzimy się nagle, że zaraz trzeba będzie biec ze święconką do kościoła, żeby potem jeść te zimne, stare i malowane jajka, suchy na wiór chleb, i jeszcze bardziej suchą babkę. Póki byłam dzieckiem, Wielkanoc była dla mnie kolejnym pretekstem do dostania prezentu i włóczenia się z samego rana po jeszcze wilgotnym po nocy ogrodzie. Jednak teraz te święta są pretekstem tylko to wyeksmitowania pajęczych współlokatorów zza szaf.



Dzisiaj, zamiast uczestniczyć w szkolnych rekolekcjach (dziękuję mamie za taki układ, bo chyba nie ma większego kiczu niż rekolekcje w szkole), wyprałam firany oraz ciuchy zalegające w koszu, wymyłam półki w pokoju i teraz piszę ten post, jednym okiem zerkając na siostrę robiącą plakat. Uff... Strasznie produktywnie zaplanowałam ferie wiosenne. Pierwszy dzień po powrocie czeka mnie cudowny sprawdzianik z chemii(temat wspaniały- redoksy ♥ ), z biologi ( fizjologia zwierząt) oraz dwie poprawy z angielskiego(w szkole w ogóle mi nie idzie, ale jak z kimś rzomawiam lub mam korepetycje, to wręcz przeciwnie :D). Do tego muszę przeczytać "Lalkę", Bolesława Prusa. Absolutnie mi się nie chce, ale czego się nie robi dla marzeń.



♥Jeśli ktoś jest ciekaw moich postępów w nauce lub sam szuka motywacji, zapraszam na mojego studygrama- kryptonim.medycyna. ♥


Ale wracając do Wielkanocy:Jak u was w domu się obchodzi/ obchodziło te święta? U mnie, aby "zajączek" przyniósł prezencik w postaci małego upominku, np kredek, musiałam zrobić gniazdko- z krepiny, gałązek lub materiału. Jeśli tego nie zrobiłam, czekało mnie szukanie po całym domu, a jako że byłam dość gapciowym dzieckiem, potrafiłam to robić naprawdę długo 😀
Dzisiejszy dzień jest dziwny. Słońce pięknie świeci, chciało by się iść na rower albo spacer, ale w momencie, gdy otwiera się drzwi, dostaje się potężną falą zimna- nawet krótki spacer z psem jest katorgą. Chciałabym już móc otworzyć szeroko drzwi balkonowe i pisać sobie post lub opowiadanie, ale boję się, że urwie je wiatr lub zamarznę :I


Moja dieta trochę podupadła- w ten weekend miałam dwie osiemnastki pod rząd i mimo że zjadłam mało słodkich i wysokokalorycznych rzeczy, jakoś nie mogę wrócić do tego co było wcześniej. Nie umiem się powstrzymać, aby zjeść np. odrobinę makaronu. Ale zapijam to wszystko kawą, która dzięki Bogu w mojej diecie jest dozwolona bez żadnych ograniczeń. Co nie zmienia faktu, że trochę dobija mnie mój brak samokontroli. Ale nie poddajemy się! Już 8 kilogramów straciłam, dam radę jeszcze 6! Trzymajcie za mnie kciuki, bo to bardzo dla mnie ważne ♥ Jeśli chcecie, napiszę o mojej diecie lub nagram o niej film. Jest naprawdę świetna, łatwa do przyswojenia i cudowna do wytrzymania. Dajcie tylko znać :3



To by było na tyle w dzisiejszym wpisie, do kiedyś! ♥


Nela♥

PS Mam dla was małą niespodziankę!

Ostatnio byłam na zakupach i zainwestowałam w kilka popularnych "kosmetyków". Między innymi olej kokosowy czy plastry na wągry. Zrobię dla was mały teścik i za jakiś czas wstawię zdjęcia efektów przed i po rozpoczęciu pielęgnacji :3 
Wśród moich wybranków znalazł się też suchy szampon. który jest rozchwytywany przez dziewczyny. Jak narazie średnio się dogadujemy, ale zobaczymy, co będzie dalej :D Kupiłam też masło do ciała o zapachu kakaa i jestem zachwycona *.* Ponoć ma też wydobyć delikatny brąz skóry ( w co średnio wierzę). Plusem testowanych przezemnie kospetyków jest ich niska cena, więc jeśli zrobią na mnie wrażenie, na pewno kupię je powtórnie ♥

niedziela, 2 kwietnia 2017

XII Wiosna za pasem....

"I ślubujesz mi uśmiech przy porannej kawie, parasol w deszczu i stokrotki na wiosnę{...}"


Przyszła wiosna, za oknem widzę pas kwitnącej zieleni, jak wstaję o 5:20 to już nie jest tak ciemno, dzisiaj było 20 stopni Celsjusza i nawet to, że jutro już ma być tylko piętnaście, nie zepsuje mi humoru ♥


 Z okazji początku wiosny, w tę piękną niedzielę, razem z rodzinką pojechałam na Cytadelę w Poznaniu ( kto nie był, tego zachęcam). Widok radosnych dzieci, spacerujących ludzi i zakup nowych butów odświeżyły mi umysł. W mojej głowie narodziło się pytanie:

Co ja robię ze swoim życiem?

Całe dnie i noce poświęcam nauce. Jedyna osoba, z którą się widuję poza szkołą, to mój chłopak. Chodzę na siłownię, ale trening robię szybko, aby zdążyć na korepetycje. Wracam do domu, zamykam się w pokoju i się uczę.
A TO PRZECIEŻ OSTATNIE MIESIĄCE MOJEGO DZIECIŃSTWA!
7 października skończę osiemnaście lat. Skończy się bezpieczeństwo. Nie będę już taka nietykalna. Wszystko, co będę robić, będzie niosło ze sobą ryzyko.
Za niecałe pół roku zaczynam klasę maturalną. Wtedy o śnie, czasie wolnym i zabawie będę mogła zapomnieć. Więc dlaczego marnuję teraz? Przecież to ostatni czas, gdy mogę się wyszaleć, zabawić i wygłupiać. Mam tyle małych marzeń, a za kilka miesięcy one przepadną.

  • Chciałabym odwiedzić kawiarenki koło Starego Rynku, 
  • zjeść prawdziwe sushi w restauracji, 
  • pójść na festiwal kolorów, 
  • przeczytać tyle książek, 
  • zobaczyć tyle seriali, 
  • iść na koncert...
 A to tylko niektóre z marzeń, na które mam tak mało czasu... Trudno mi będzie zmienić plan mojej egzystencji. Do teraz wstawałam rano, piłam kawę, szłam do szkoły, 3 raz w tygodniu odwiedzałam siłownię i dwa razy miałam korepetycję, wracałam do domu, siadałam do biurka, kilka godzin się uczyłam i szłam spać. I od nowa. I tak od września. Jedyną odskocznią był mój chłopak i studygram ( www.instagram.com/kryptonim.medycyna ) . Moi przyjaciele się odsunęli, jakoś utraciłam ich w tej szkolnej rutynie. Mam zamiar odzyskać dawną siebie. To, że jestem na biochemie nie czyni mnie od razu studentem medycyny! Muszę kiedyś żyć!
Tyle piękna do okoła, zimno już nie jest wymówką. Czas zacząć uprawiać jogę, którą tak kochałam, czas zacząć pić wodę i wyjść na słońce!
Muszę się pozbyć tego zombie, którym się stałam!
Może nadchodzące ferie wiosenne mnie obudzą z tego snu, tak do końca... bo inaczej niebawem umrę w moim własnym świecie plannerów, kalendarzy, podręczników i wiecznego niedospania.

 Życzcie mi powodzenia, bo czeka mnie trochę pracy. Przez siedem miesięcy ta okropna rutyna wrosła we mnie jak korzeń...

  Nela ♥

wtorek, 14 lutego 2017

XI UAM czyli wizyta na Collegium Biologicum...

 

"Cała nasza nauka, w porówna­niu z rzeczy­wis­tością, jest pry­mityw­na i dziecin­na - ale na­dal jest to naj­cenniej­sza rzecz, jaką posiadamy. "


W walentynki razem z moją klasą odwiedziłam Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jako klasa o profilu medycznym, naszym celem było Collegium Biologicum - wydział biologii.


Tego dnia został zaplanowany dla nas wykład oraz kilka zajęć warsztatowych. W pierwszej kolejności wzięliśmy udział w wykładzie, którego tematem były metody analizy DNA w biologi sądowej. Zajęcia prowadziła pani profesor Mirosława Dabet, która przedstawiła nam, w jaki sposób działa Pracownia Biologii Molekularnej, która mieści się na uniwersytecie i zajmuje się takimi kwestiami jak izolowanie próbek DNA z dowodów czy też wyliczanie prawdopodobieństwa powtarzalności kodu genetycznego w stosunku do całej ludzkości.



Po wykładzie podzieliliśmy się na dwie grupy. Jedna z nich, razem z profesor Sobkowiak (nauczycielka wf-u), udała się na zajęcia warsztatowe dotyczące wirusów i sposobów ich rozprzestrzeniania oraz wykorzystania, natomiast druga z nich, pod opieką naszej wychowawczyni- profesor Ulanickiej, zajęła się światem mikrobów. Zajęcia w laboratoriach odbywały się w bardzo sterylnych warunkach. Cała nasza klasa pozbawiła uniwersytet góry rękawiczek jednorazowych oraz tipsów (  nakładek jednorazowego użytku na pipety, służące do nakraplania płynów).

Warsztaty z wirusologii okazały się przyjemną formą powtórki tematu z początku roku szkolnego. 
Następne zajęcia, na jakie udała się moja grupa, nosiły tytuł "Jak rozwiązać problemy biologiczne za pomocą komputera".
Zastanawialiśmy się nad definicją słowa "bioinformatyka", poznaliśmy kilka programów umożliwiających odczytanie sekwencji DNA, sprawdziliśmy, czy w Parku Jurajskim zostało wykorzystane DNA dinozaura oraz zagraliśmy w gry które, jak się okazuje, są w stanie wspomóc naukowców w ich pracy. 

Trzecie i ostatnie warsztaty, w których braliśmy udział, odnosiły się do tematu modyfikacji genetycznych. Za pomocą odpowiednich enzymów, zwanych restrykcyjnymi, udało nam się "pociąć" cząsteczkę DNA a następne zbadać, jaki jest to rodzaj "cięcia". Rozmawialiśmy także o celach, sposobach i wynikach zmiany genów, poznaliśmy drogę, jaką musi przejść kosmetyk czy lek, zanim dostanie się do sprzedaży i zobaczyliśmy fluorescencyjne rysunki widziane pod ultrafioletem.

 Łącznie spędziliśmy na uniwersytecie pięć i pół godziny. Warsztaty pokazały nam biologię od innej strony, nie tylko tej podręcznikowej. To była nasza kolejna wyprawa na ten uniwersytet, a z każdą kolejną odkrywamy coraz ciekawsze strony uczelni. Mamy nadzieję, że jeszcze nie raz odwiedzimy Collegium Biologicum i weźmiemy udział w kolejnych warsztatach, które pozwolą nam poznać otaczający nas świat, dosłownie od podszewki!

Kavvomaniaczka ♥

piątek, 27 stycznia 2017

X Otchłań rozpaczy- czyli jak pokonać zimowe nieMOGEstwo...

 Czasem dzieją się rzeczy, na które nie mamy wpływu. Sprawiają one, że świat staje się dla nas szary, nieprzyjazny i okrutny. 

Bardzo dużo rzeczy zadziało się w styczniu. Dwóm osobom powiedziałam " do widzenia", tak samo mojemu samopoczuciu. Coś mnie zamknęło pod szarym kloszem przygnębienia. Zimowa depresja daje mi się we znaki, a antybiotyk i leżenie w samotności wcale mi nie pomagają. 


  Po tym depresyjnym wstępie, czas na trochę radości i kolorów. Myślę, że wiele osób ma ten sam problem, który ja opisałam wyżej. Zdaje się, że cały świat się od nas odwrócił, we wszystkim widzimy tylko te złe strony, przestajemy sobie radzić z najmniejszymi porażkami, a dobre chwile uciekają nam przez palce jak piasek na plaży.
  Masz tak? Przeczytaj ten post, być może znajdziesz tutaj coś, co pomoże ci się wybić z tej, jak to mówiła Ania z Zielonego Wzgórza, otchłani rozpaczy. 
  Nie wiesz, o jakich odczuciach mówię? Również przeczytaj- być może zrozumiesz, jak takiej osobie pomóc. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy coś podobnego nie stanie się komuś nam bliskiemu.


♠ GRA POZORÓW, CZYLI JAK ROZPOZNAĆ ZIMOWĄ DEPRESJĘ? ♠

  
  Depresja charakteryzuje się brakiem ochoty na cokolwiek, włącznie z jedzeniem i towarzystwem. Towarzysz temu także poczucie automatyczności dnia, czyli poczucia, że wszystko, co robisz, jest tylko i wyłącznie rutyną, przymusem.  
    
#darkcoffe on instagram
  Depresja ma różne odmiany, u każdego wygląda inaczej, wyżej opisałam raczej delikatny rodzaj dołka życiowego. To taki moment, gdy myślimy " po co tak właściwie to robię?", "jestem do niczego... po co się staram?" lub "I tak nic nie osiągnę, lepiej to zostawię".
  Tego typu myśli rozwijają się i jak pnącza oplatają umysł, zatrzymując nawet najmniejsze promyczki nadziei i siły. 
  Można machnąć na to ręką i powiedzieć, że przecież samo zaraz minie, że to tylko na chwilę.
Oczywiście, może tak być. Jednak istnieje ryzyko, że te myśli pójdą dalej i dojdzie do tego, że zamiast iść od pracy, szkoły czy do znajomych, zostaniemy w łóżku z poczuciem beznadziejności, smutku i przygnębienia. Kiedy to nastąpi, sprawa się skomplikuje, bo powiedzenie zimowej depresji " do widzenia", nie będzie już takie proste. 
  Powiedzenie sobie, że to przez zimę, brak słońca i zmęczenie, mimo że będzie to prawda, nie pomoże nam zabić depresji, ale ukryje ją pod stertą takich właśnie przypuszczeń.

♠ SKUTKI ZIMOWEJ DEPRESJI ♠


   Co tu dużo mówić- skutki są tragiczne. Ludzie z depresją nie od razu myślą o samobójstwie, chociaż procent takich osób to przerażająca większość. Targnięcie się na twoje życie to najbardziej rozpoznawalny skutek depresji. Jednak nie jedyny i ( tu można mnie zlinczować) zdecydowanie nie najgorszy. 
 Czy może być gorszego od samobójstwa, zapytacie. Owszem, może. Wyobraźcie sobie, że dopada was zimowa depresja. Machacie na to ręką, pozwalacie jej się wyszaleć, jak psu na łące. A w tym czasie, gdy wy się sztucznie uśmiechacie, uciekacie myślami w złe zakamarki waszego umysłu i dobijacie tymi złymi stronami sytuacji, depresja się rozwija. 

Dzieje się to powoli. Najpierw odmawiacie wyjścia na imprezę, tłumacząc się zmęczeniem. Potem odmawiacie wyjścia na kawę z przyjaciółką, na boisko z kumplem czy na zakupy z koleżankami. zamykacie się w pokoju, odmawiacie samym sobie kontaktu z rodzicami, współlokatorem czy z małżonkiem/ małżonką. Potem leżycie już cały czas w łóżku, nie macie ochoty na nic, co wam sprawiało przyjemność, jecie także okazyjnie, przy czym bardzo nie zdrowo, nie jesteście w stanie się uczyć ( ja tak mam chwilami), pracować czy posprzątać domu. Tracicie kontakt ze znajomymi, przyjaciele stają się kolegami, chłopaka coraz częściej nie ma dla was. I nagle zadajecie sobie pytanie- DLACZEGO JESTEM SAM?

Odpowiedź jest prosta- zamknąłeś się. Uciekłeś od świata, depresja zawładnęła Twoim życiem do tego stopnia, że nawet nie zauważyłeś, kiedy z grudnia zrobił się luty. Depresja często wiąże się, mimo nie jedzenia, z przybraniem na wadze, więc pojawia się pytanie- skąd to 10 kilogramów?
Potem jest tylko płacz, zgrzytanie zębów i paniczne szukanie kogoś, kto by się ostał. Niestety, często okazuje się, że nie ostał się nikt.


♠ JAK POKONAĆ ZIMOWĄ DEPRESJĘ? ♠

Sama nie wiem, od czego zacząć. Nie potrafię ubrać w słowa tego, co się stało dzisiaj. A stało się dużo, na co dowodem jest pojawienie się tego wpisu. Dzisiaj mój chłopak chyba nie wytrzymał i w dość delikatny sposób kazał mi ogarnąć dupę. Przeprowadziłam z nim rozmowę, podczas której ryczałam jak bóbr, bo tłumaczyłam mu to samo po raz milionowy.
  "Świat zranił mnie tyle razy, że nie mam zamiaru znów się starać", " lepiej nie mieć nadziei, niż ją mieć i się rozczarować", " nie ważne, czy się staram, czy nie i tak nic nie wychodzi", " jestem chodzącą beznadziejnością", "nic nie osiągnę, po prostu jestem do niczego".  Miałam wrażenie, że chciał mnie kopnąć w tyłek i powiedzieć, żem głupia ♥. Jednak nie musiał. Wtedy mu się nie przyznałam, bo wstydziłam się przyznać mu rację, ale jego historyjka podziałała na mnie kojąco i uspokajająca. 
Zacytuję wam ją:

Przez kraj wiodła dłuuuuga droga. Lata sprawiły, że w drodze powstała ogromna dziura, głęboka jak dół na niedźwiedzie. Pierwszy szedł pesymista. Już z daleka widział te dziurę, dobiegł do niej na samą krawędź i zaczął krzyczeć: "Co za dziura! Dlaczego zawsze mam takiego pecha? Zawsze pod górkę, czemu mnie to spotyka, akurat mi to się musiało zdarzyć..." i nie dokończył, kawałek ziemi się usunął spod nóg i wleciał. Po kilku godzinach i kilkuset przekleństwach w końcu wyszedł, brudny i poharatany ale poszedł dalej narzekając na swój los. Kilka dni później szedł tą drogą drugi człowiek. Również zobaczył te dziurę, uśmiechnął się i powiedział: "Ja to jednak mam szczęście, dobrze że zauważyłem te dziurę, inaczej bym do niej mógł wpaść." Po czym najzwyczajniej w świecie dziurę obszedł i pogwizdując cicho, z uśmiechem na ustach doszedł tam dokąd planował

Pierwszy wiosek, jaki się nasuwa jest taki, że w każdej sytuacji są dobre strony, które osobie w depresji trudno zauważyć. Jednak kiedy już ochłonęłam po tym całym płaczu, dotarło do mnie, nie tutaj można znaleźć jeszcze jeden morał; z każdego błędu można wyciągnąć lekcje, a każda zła sytuacja nas rozwija.
  
www.instagram.com/kryptonim.medycyna
Jeśli nie działa na was ta opowieść, mam jeszcze kilka asów w rękawie, które działają na mnie.
Znajdź cel. Ale nie taki, który osiągniesz za sześć lat, tylko coś zaraz obok. Przykład? Zapisz się na siłownie. Pomijam już fakt, że w ten sposób zgubisz depresyjny balast. Sport powoduje wydzielanie endorfin, czyli hormonu szczęścia :D Nie katuj się tam, tylko przeprowadź przyjemny trening, żebyś zawsze wracał tam z uśmiechem.
Przypomnij sobie, co sprawiało ci przyjemność i zmuś się, aby znów to zrobić. Nie? HALO! Ja się zmusiłam, aby napisać kolejny rozdział książki i spłodzić ten wpis! Ty też dasz radę ♠
Wygadaj się. Co tu dużo mówić... pomaga tylko odrobinę, ale pomaga.
Rozpisz na kartce swoje problemy i wykreśl te, na które nie masz wpływu. I tak nic z nimi nie zrobisz, a dzięki temu twoich zmartwień będzie mniej!


To chyba tyle moje Słoneczka... jeśli macie jeszcze jakieś pytania, piszcie komentarze. Mam swego rodzaju doświadczenie w depresjach, nie tylko zimowych.
Trzymajcie się ♥



Nela♥