środa, 20 kwietnia 2016

III. Kawa ratunkiem


Kojarzysz taki dzień, kiedy budzisz się rano z przeświadczeniem, że zdarzy się coś dobrego? I faktycznie, dzieje się? Wszystko idzie cudownie aż do TEGO momentu..

 Obudziłam się wyspana i mimo że mój sen trwał góra 4 godziny, to cichy głosik w mojej głowie mówił "DZIŚ BĘDZIE CUDOWNIE!". Wstałam, ogarnęłam się i wyszłam z domu. Mimo zimna była piękna pogoda, a słoneczko świeciło. Od razu człowiek czuł się lepiej!
 W szkole także spotkały mnie same dobre rzeczy, wpadło kilka cudownych ocen i rozpierała mnie energia; wszystko zmieniło się, kiedy weszłam do domu, po powrocie ze szkoły.
 Od razu zwalił się na mnie nadmiar obowiązków- jutro czekają mnie dwa sprawdziany(historia i angielski- niebawem matury, więc testy, kartkówki i projekty mam niemal codziennie), utrzymanie domu w porządku(względnym ☺), zadania domowe, spędzenie odrobiny czasu z rodziną i oczywiście dodanie wpisu na bloga oraz stronę szkoły.
 
Czuje się wyczerpana. Piękny dzień zniknął jak ręką odjął. Miałam plan, aby w końcu iść na wyczekany rower, nacieszyć się słońcem i naprodukować odrobinę witaminy D, ale nici z tego. Na szczęście w piątek czeka mnie tylko kartkówka z niemieckiego. Uff...
 
 W między czasie zdążyłam przeżyć awarię komputera, który nagle przestał czuć się komputerem i nie rozpoznając jakichkolwiek komend, postanowił zostać mikrofalówką oraz telefonu, który poczuł się zmęczony i nie reagował na przycisk odblokowania.

 Braki snu, nadmiar obowiązków i przeciążanie umysłu sprawiło, że przerzuciłam się z kawy rozpuszczalnej, na zwykłą- sypaną. Zdecydowanie ratuje to nie tylko moje oceny, ale i życie, bo bez tego raczej nie funkcjonowała bym dobrze.

Jutro znów budzik zadzwoni o 5:30, a ja zacznę kolejny, męczący dzień. Ale korzystam, póki mogę! Za dwa lata kończę liceum i zaczną się studia. Wtedy będę miała co narzekać, bo z tego, co wiem, studenci medycyny nie mają ani pieniędzy, ani życia :p

W każdym razie... jestem wykończona, a to dopiero połowa pierwszego tygodnia. W następnym czeka mnie dokładnie to samo. Jednak nie poddam się. Pierwsza zasada spełnionego marzenia? WALCZYĆ.

To by było na tyle w tym wpisie, lecę się uczyć dalej, jestem dopiero w połowie drogi :( Trzymaj za mnie kciuki!


Kavvomaniaczka


1 komentarz:

  1. Trzymam kciuki!
    Bardzo ciekawy post:)

    http://nataljaslowinska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń