sobota, 12 listopada 2016

VIII Hej, za rok matura...

"Każda chwila może być lepsza. Kawa pomaga."

Dokładnie za 538 dni moja matura. To jeszcze tyle czasu, ale już teraz trzęsę portkami ze strachu. Nie chodzi o to, że boję się, że nie zdam. Wręcz przeciwnie. Wiem, że zdam, ale boję się, że wyniki, które osiągnę, nie wystarczą. Chociaż, ostatnia piątka ze sprawdzianu z biologii dała mi nadzieję...

  Stres jest naturalną odmianą strachu i zdenerwowania. Towarzyszy każdemu, w mniejszej lub większej skali, niezależnie od wieku. Jesteśmy mu poddawani od najmłodszych lat, a każdy sobie z nim radzi inaczej. Jedni go zajadają, inni imprezują, jeszcze inni relaksują się z książką na kolanach.  Ja nie potrafię sobie jednak z nim poradzić. Stres związany z Egzaminem Dojrzałości zaczął mnie zjadać w momencie, jak zaczęłam moją obecną, drugą klasę liceum. Biochem był moim marzeniem od zawsze, od początku wiedziałam, że będzie ciężko, dlatego zamiast narzekać na ilość nauki, po prostu ją przyswajam. Ten post piszę w przerwie od nauki tkanek roślinnych(najnudniejsze tematy, a zarazem dobrze wiem, że najłatwiejsze, bowiem człowiek i anatomia to już wyższe szczyty, a o genetyce już nie wspomnę, chociaż jest bardzo ciekawa). Siedzę nad książkami naprawdę dużo, do tego bardzo dbam o moje stosunki ze znajomymi, dlatego pozostaje mi mało czasu na sen.

♥ Z instagrama www.instagram.com/na_medycyne

Ale jest to małe poświęcenie, bo to, co chcę osiągnąć jest tego warte.
Mój cel to UMED w Łodzi. Medycyna wojskowa. Moim zdaniem jest to bardzo przyszłościowe, a od zawsze marzyłam o tym, aby iść do wojska. Połączenie moich dwóch, jak myślałam do niedawna, odmiennych marzeń, jest czymś wspaniałym i nie widzę dla siebie innej przyszłości, niż właśnie tam.

Z nauka nie idzie mi najgorzej. Trochę inaczej wygląda kwestia formy. Staram się ćwiczyć w domu, ale nie mam czasu biegać, czy chodzić na siłownie. Tak, wiem, wiem... czas ma się na to, na co się chce. Ale to naprawdę trudne znaleźć chwilę, kiedy do domu się wraca o 16:30, a ma się co chwilę sprawdzian. Moja forma, tak właściwie, nie wygląda bardzo źle. Trzymam się dobrze. Ale większy problem mam z moimi rękoma i siłą ramion. Podczas egzaminów wstępnych na UMED jest test składający się z koperty, biegu na chyba 800 metrów oraz pompki na ławeczce. Minimum to 6. A ja ledwo tyle robię i bez ławeczki. Staram się, ale idzie mi to bardzo mozolnie i trochę mnie to zniechęca... ale cóż, trzeba się starać, marzenia się same nie spełnią.
 Jak już się tam dostanę, to i tak przez pierwsze tygodnie dadzą mi wycisk, więc moja forma się na pewno poprawi. Jednak najpierw trzeba się tam dostać...
 Stosuję ułożony przez siebie plan nauki. W poniedziałki, wtorki i piątki powtarzam biologię, wszystko co dotychczas przerobiłam, natomiast w środy i czwartki skupiam się na chemii. Liczę zadania, w środowe korepetycje rozwiązujemy z Jędrkiem(który jak się złożyło jest niedawnym absolwentem mojej szkoły)stare matury. W weekendy poświęcam czas na polski, matematykę czy historię. Angielski wałkuję w poniedziałkowe korepetycje. Całe moje obecne życie ustawiłam pod maturę 2018. 
♥ Z instagrama www.instagram.com/medstudent
 Ciężki to dla mnie orzech do zgryzienia i mimo wsparcia mojego chłopaka(który jest razem ze mną na biochemie), czasem już nie daje sobie rady. Są dni, gdy po prostu jestem w stanie płakać ukradkiem na lekcji, powtarzając sobie, jaka to ja jestem beznadziejna, mimo że wiem, że to donikąd nie prowadzi.  
 Większy problem mam z chemią, niż z biologią, na której jest po prostu wkuwanie, wkuwanie i wkuwanie, (no i może czasem wkuwanie) bo chemia to kwestia zrozumienia, jak na matematyce, z której swoją drogą nigdy nie byłam "czempionem".

Motywacje znalazłam w instagramach ludzi, którzy w przyszłym roku będą pisać maturę z rozszerzonej biologii i chemii. Przed nauką przeglądam sobie tablicę i widzę piękne notatki czy zdjęcia, co niesamowicie mnie napędza. Zaobserwowałam może z 20 takich profili. Zdjęcia z dwóch z nich możecie zobaczyć powyżej. Naprawdę polecam wam taką drogę motywacji, wydaje się to takie błahe, ale naprawdę pomaga. Ale o motywacji dokładniej opowiem w następnych wpisach, a teraz wracam do tkanek roślinnych.


Jeśli prowadzisz instagrama, tumblra lub po prostu bloga o swoich osiągnęciach i przygotowaniach do matury, podlinkuj mi go na dole, bardzo chętnie go zobaczę!


                                                                        Kavvomaniaczka


6 komentarzy:

  1. Ja maturę mam za sobą już od dwóch lat, ale nie zdawałam na medycynę, więc generalnie nie stresowałam się nią za bardzo. Bez problemu dostałam się na prawo w Łodzi, ale to nie jest szczególny wyczyn. Nie mniej jednak trzymam za Ciebie mocno kciuki i życzę powodzenia, bo to duże wyzwanie! A genetykę zawsze lubiłam najbardziej, chociaż jestem humanem :)
    PS Twardy orzech, nie ciężki, bardzo popularny błąd :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie, chociaż o maturze już nie piszę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się nie mogę doczekać, aż będę miała za sobą maturę :C Podobno nie jest taka straszna, jak ją opisują.
      PS zapamiętam ;)

      Usuń
  2. Trzymam kciuki, żebyś dostała się na upragniony UMED. Ja naszczęście nigdy nie myślałam o medycynie, pomimo, że wybrałam tak jak ty - biolchem ;) kiedy ty zakuwasz biologię, ja siedzę nad molami i stężeniami - chemia kosmetyczna czeka ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mole i stężenia mam już dzięki Bogu za sobą :D Bardzo dziękuję za miłe słowa ♥

      Usuń
  3. Ja do matury podeszłam bardzo na luzie, ale to może dlatego że nie miałam w głowie dalszej nauki ( studia). Ogólnie poszła mi całkiem dobrze. Jestem zadowolona z wyników, a prawie wcale się do niej nie przygotowywałam.
    Trzymam kciuki żeby udało Ci się dostać na wymarzone studia :) Dasz radę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, wszystko jest łatwiejsze, jeśli nie wierzymy z tym ważnych planów :/ jednak bardzo dziękuję za wiarę ❤

      Usuń